czasami wystarczy być
w tym miejscu w tym czasie
by przejść do historii
napisać dobry wiersz
spotkać człowieka właściwego
piękny uchwycić kadr
odejść nagle i niespodziewanie
lecz czasami i to nie wystarczy
aby odnaleźć uśmiech Boga
my naród
którzy za wolność i prawdę
płacimy cenę największą
w małych rzeczach niewierni
żyjemy na zadupiu laickiej europy
oszukani i porzuceni przez lat czterdzieści
wciąż podzieleni i skłóceni
wierzymy w połowie z niewiarą
kochamy jakbyśmy nienawidzili
szukamy jak ślepcy tam gdzie wyrwa zupełna
a krzyż zdjęty ze ściany jak drzazga w oku przeszkadza
zmęczeni idziemy z historią niełatwych rozwiązań
budzić sumienie europy
aby to nikłe światło ukryte pod korcem głupoty
wreszcie pomogło im prosić a nam przebaczyć
nie lubimy stawiać trudnych pytań
jak nie lubimy słuchać trudnych odpowiedzi
przyzwyczajeni że inni myślą za nas
poddajemy się wykreowanym faktom
zdani na marnych polityków opieszałych prawników
sprzedajnych redaktorów wszystkich stacji komercyjnych
wierzymy w cudowne szczepionki i aseptyczne maseczki
dajemy się dzielić jak dzieci w piaskownicy
by łatwiej było nami sterować
dla naszego dobra oczywiście
lecz jeśli warunkiem przeżycia jest warunkowe dopuszczenie
bez odpowiedzialności za konsekwencje
to gdzie jest granica naszych praw
marksizm zawsze wyzwalał najbiedniejszych
oto znalazł nowe ofiary
na początku Bóg stwarza nas w historii
gdzie czas i miejsce są nam dane
byśmy zaistnieli przez prawo naturalne
w dziewięciomiesięcznym cyklu narodzin
zgodnie z największym wzorem miłości
gdy ta rośnie z przyrostem pokory
cała reszta jest konsekwencją wielu zmiennych
w długim procesie poznawczym
by stać się dojrzałym w pojmowaniu wiary i rzeczywistości
tak blisko że trudno uwierzyć
czuć oddech samego Boga
który wszechświat stworzył z niczego
który uniża się do naszej głupoty
by czuć na twarzy oddech nasz niespokojny
tak blisko a tak daleko chwila wiary
miłość jak wiersz przydługi
kocha bo musi inaczej nie może
cierpliwość ma wypisaną w oczach
łaskawość nosi w sercu
pychę omija z daleka
zazdrość zostawia za drzwiami
gniew zamienia w radość
i wszystko przetrzyma
z nadzieją pod rękę
z wiarą w dłoniach
nigdy nie ustaje w walce o prawdę
czysta jak łza o smaku słonym koi rany
by wierzyć w nią zwyczajnie
jak czyta się wiersz trochę przydługi
każdego dnia inna choć zawsze ta sama
od poczęcia aż do początku tego wiersza
dopiero z perspektywy półwiecza
wierzę w Opatrzność spraw się dziejących
jednocześnie w wielu wymiarach
gdy służąc innym staję się biorcą
gdy otrzymując łaski obdarowuję innych
by to co w nas odwieczne rodziło szacunek
do każdej najmniejszej istoty
miłość jest zbiorem wielu zachowań i wyrzeczeń
lecz aby kochać trzeba zobaczyć w człowieku Boga
w dobie internetu świat zgłupiał do reszty
zajmując się wszystkim unika prawdy
ulegając manipulacji spadkobierców bolszewi
ulega destrukcji na wielu poziomach
dając prawa mniejszościom zakłamuje odwieczność
fałszując historię usprawiedliwia następstwa
odcinając korzenie zapomina o prawie do życia
w dobie przepływu wszystkich informacji
jest nadzieja że uda się odkłamać kolorową rzeczywistość
tylko Bóg może mówić do ludzi przez ludzi
są Jego świadectwem wiary
że raz zawarte przymierze nie ma końca
nawet jeśli umiera wiara
a miłość ukrzyżowana nie budzi nadziei
nawet jeśli utraciliśmy umiejętność czytania
Bożej mądrości
On zwyczajnie jak Bóg jest wierny
dopóki śmierć jest daleko
słowa przychodzą łatwo
wyrażają odczucia
szukają sensu
uczą miłości
gdy przychodzi ona
zostawia po sobie milczenie
mały grymas w kąciku warg
odwieczną niepewność
małą łzę wiary
szalona miłość
ukrzyżowana
wierna aż po oścień włóczni
nieskazitelna
pełna nienawiści do grzechu
lecz tak pokorna i dobrotliwa
czujna na każdy oddech prawdy
rodzi w nas tajemnicę wiary
dlaczego jest śmierć i cierpienie
proste
gdy pycha jest sensem działania
świat staje na głowie
i nic już nie może powstrzymać zagłady
nawet miłość z krzyża
nie powstrzyma wolności
dopiero zmartwychwstanie pozwoli zrozumieć
gdy pada zbyt długo niedobrze
gdy go niema za długo źle
płyną modlitwy o słońce lub deszcz
więc aby zachować równowagę w przyrodzie
Pan wszelkiego stworzenia
jednych i drugich zapewne wysłucha
licząc na ufność i wiarę w mądrość odwieczną
dogodzić wszystkim nie można
lecz można na pewno widzieć dobro
i w każdej chwili jak chlebem dzielić się miłością
to co przychodzi nieustannie
staje się aktem naszej woli
dając nam możliwość wyboru
a nic tak nie zmienia jak pokora
tuż za granicą
gdzie inni marzą o wolności
nieuchronne stanie się kwestią czasu
lawina kamieni już ruszyła
lecz po tej stronie
gdzie solidarnie oddaliśmy władze sbecji
wierząc w mądrość podkolorowanych elit
wciąż stoimy na rozdrożu wyboru
w którą pójść stronę by nie utracić godności
naród bez niej nie obroni swoich marzeń
przegraliśmy
pytanie wojnę czy kilka kolejnych bitew
ciesząc się namiastką odkrywanej wolności
w nic nie znaczących odcieniach bogactwa
daliśmy się omamić przez trzydzieści lat
czując smród rozłożonych ustaw i praw
zniewoleni zyskami we wszystkich grupach
zaprzedaliśmy się genderowym ideologiom
szukając prawdziwej wolności od
a ona niezależna od granic i wojsk
zawsze prowadzi ku i do
wierząc że żadna nas nie pokona ideologia
gdy przed i za nami jest pamięć pokoleń wiara
bez niej zawsze traciliśmy niepodległość
z nią było łatwiej czuć jej ewangeliczne jarzmo
Wszystkie umieszczone prace są moją własnością.
Zezwalam na niekomercyjne rozpowszechnianie z podaniem autora.
Strona zrobiona w kreatorze stron internetowych WebWave