gdy z górki czas się już odmierza
i wszystko wokół nabiera rozpędu
dzieci odchodzą tworzyć własne przemyślenia
a ilość umarłych komórek wciąż się powiększa
póki co jestem na chodzie
czując bóle tu i ówdzie
wciąż pełen podziwu dla mojej miłości
podziwiam stwórczą siłę działania w człowieku
gdy z wiekiem powiększa się przestrzeń widzenia
spraw ważkich i utraconych bezpowrotnie godzin
gdy można było inaczej i lepiej podejmować decyzje
lecz nie w tym tkwi sens naszego istnienia
by żyć w ciągłym stresie błędów i niezrozumienia
lecz w tym jaka jest nasza nadzieja
by uwierzyć że z perspektywy nieba widać inaczej
a dobry Bóg w mądrości zawsze swoją nagina miłość
byśmy idąc do celu doszli do niego w pokorze
choć czasem poobijani i przygnieceni krzyżem
będziemy się cieszyć jak dzieci gdy czas stanie w miejscu
a wciąż się będzie odliczał lecz już inaczej
w istocie wciąż jesteśmy w drodze po prawdę
o naszej przeszłości o tym co przyjdzie
niespodziewanie a więc boleśnie
lecz najważniejsza jest nasza codzienność
teraźniejszy stan emocji i niechęci
braku nadziei i niewiary
ta chwila następująca po chwili
gdy wciąż jeszcze nas nie dopadło
zwykłe stanięcie w prawdzie
że w istocie idziemy z mozołem dni
budować własny wymiar świętości
choć inni nazywają to doskonałością
piszą poeci wiersze
rodzą się nowi przez wieki
lecz człowiek ten sam
wciąż doskonali się w zabijaniu
i nic tego nie zmieni
żaden wiersz ani poeta
nawet Bóg tego nie zmieni
niezmienna jest w nas wolność
aż do granic unicestwienia
może sama natura wyjdzie nam naprzeciw
i nas pozbawi przekonania wyższości
byśmy jak dzieci samotne zapragnęli miłości
która wszystko może i wszystko przetrzyma
nawet jeźdźców apokalipsy
z głupoty co staje się grzechem
z niewiedzy co udaje bezmyślność
z niewiary że można coś zmienić
z niechęci do zmian
dobrowolnie wybierając fałszywych proroków
stajemy się częścią systemu
który własny zjada ogon
grzebiąc za sobą ofiary
wspólnej głupoty
słów nadużywam codziennie
by zapisać co nieuniknione
przyjdzie spodziewanie
bym mógł spojrzeć w lustro
z wiarą że warto było żyć
nawet jeśli słowa niewarte grosza
stały się wierszem zaledwie
odrobiną poezji miłości
warto było
trzy bramy najważniejsze
wola intelekt i pamięć
są w nas pozamykane od zewnątrz
byśmy mogli sami wybierać
kto u nas zagości na dłużej
lub kogo wyprosić należy
pamięć jest drogą życia do celu
rozum darem wiary i zrozumienia
wola zaś wąskim przejściem do nieba
gdzie miłość gotowa w pokorze
chce nas w duszy i ciele dopełnić w Bogu
byśmy mogli wiecznie być na swoim miejscu
jeszcze się boi
przełamać dziecięce lęki
bacznie obserwuje
wyczuwa niechęć
rozumie zgodnie z wiekiem
wciąż szuka wspomnień
i tworzy doświadczenia
morze prób i błędów
by uwierzyć że możliwe jest
chodzenie bez oparcia
cudowny czas powtarzania
aż do skutku
za osiemdziesiąt lat
będzie to już walka
o każde wspomnienie
o następny krok
kolejny dzień
spragniony opieki
zdany na innych
bezgranicznie ufny
żyje dzięki miłości
wolny od trosk
dorasta powoli jak my
podobny nam
a jednak odmienny
bezbronny jak Bóg
wobec wolności
uczymy się kochać po latach praktyki
na własnych błędach niedomówieniach
w pośpiechu z nutą niecierpliwości
w nadmiarze oczekiwań
z niedostatkiem uczuć
w przedpokoju nieba
wpatrując się w światło wiary
która pozwala zrozumieć i wytłumaczyć
gdy wszystko zawiedzie i odejdą przyjaciele
uczymy się kochać aby wierzyć w siebie
wbrew opinii tanich gazet
na przekór logice mediów
jestem człowiekiem wiary
nikogo nie nawracam siłą
codziennie ciężko pracuję
mam tyle ile zarobię
kocham żonę i dzieci
ufam Bogu więcej niż sobie
jestem szczęśliwy
jak dzieci spragnieni wolności
daliśmy się nabrać czerwonej zarazie
z wiarą w skończony komunizm
zaufaliśmy elitom okrągłego stołu
mijają kolejne dziesiątki lat niepamięci
transfery pieniężne morderstwa
powstające banki i stacje telewizyjne
powstały z ukradzionych narodowi funduszy
czas goi wspomnienia rozmywa prawdę
żeśmy ciesząc się z darowanej wolności
nie rozliczyliśmy politycznych agentów
wolność bez ofiar kosztem przyzwolenia
jeden wiersz pięć minut czytania
pół życia pisania tęsknoty
niezrozumienia i samotności
słowo jak chleb upieczony z mąki
dojrzewa długo bez soli cierpienia
nie ma smaku nie wspomnę o zarobku
więc aby prawda o nas zjadaczach chleba
mogła się zrodzić z potrzeby serca
potrzebna jest miłość owoc mądrości
jedno życie mija i nic się nie dzieje
świat zajęty własnymi sprawami
czasami wystarczy jeden wiersz
i wszystko się zmienia
szczęśliwy umarł spokojnie
już bez bólu przymknął powieki
jak wieko trumny z małą nadzieją
na lepsze życie po tamtej stronie
gdy tu ani oko ani ucho
nie jest wstanie zrozumieć
po co człowiek się rodzi trudzi i umiera
jakby to wszystko było bez celu
lecz celem nie jest śmierć ani odejście
lecz to co nas czyni godnymi chwały
to właśnie dany czas aby ucząc się kochać ludzi
zasnąć z poczuciem że to był ten cel
cała reszta będzie dopełnieniem
w dobie swobodnego przepływu
ludzi kapitału ideologii i produkcji
nie trzeba wojen aby posiadać więcej
wystarczy za cichym przyzwoleniem urzędników
tak zmieniać prawo i przepisy
aby w żywności ponaginać normy
resztę dokona czas i nasza nieświadomość
bezgraniczna jest ludzka głupota
niezbyt poetycka to wizja
gdy kapitał rośnie nie kosztem robotników
a niezmierzoną naiwnością konsumentów
choć pół wieku przeżyłem
dwa systemy i każdy z wadami
spotkałem wielu zdziwionych
że są ludzie którzy nie piją z wyboru
aby zachować godność swoją
i za tych którzy zbyt łatwo
ulegają pokusie ucieczki
nie piłem nie piję i pić nie będę
na trzeźwo łatwiej jest szanować człowieka
i słuchać w sobie odgłosu Boga
Wszystkie umieszczone prace są moją własnością.
Zezwalam na niekomercyjne rozpowszechnianie z podaniem autora.
Strona zrobiona w kreatorze stron internetowych WebWave