święty i nieprzenikniony
władca fizyki i matematyczny poeta
kreator wszechświata i pokorny sługa
daje się poznać w ciszy milczenia
zamknięty w domu
na uwięzi zadań kwarantanny
próbuję zgłębić sens naszej uległości
gdy nam już nie doskwiera bieda
i zagrożenia mniejsze
gdy Kościół przestał być potrzebny
do politycznych celów
poezja zaangażowana zamilkła
a my na granicy europejskiego raju
przestajemy dostrzegać prawdziwe zagrożenia
dając się uwieść propagandzie sukcesów
ile się jeszcze musi wydarzyć
by się w nas odrodziła prawdziwa solidarność
jeśli 30% ma w tym swój udział
20% wierzy w odgórne przepisy
30% zalękniona o utratę pracy i koneksje
15% zastraszona
to pozostała 5% reszta ma szansę
by zburzyć te mury zobojętnienia
nic nie mają do stracenia
jak bałwany nie lepią się same
tak głupota ma swoich rodziców
nic w tym odkrywczego powiecie
a ja myślę inaczej
wystarczy spojrzeć w telewizorek
i nic już nie zdziwi człowieka
dobro jak chleb pieczony z ciasta
trzeba uprawiać z wielu ziaren
doglądać aby urosło i zebrać z pola
ukryć przed deszczem i złodziejem
w odpowiednim czasie miarą odmierzyć
uformować owoce pracy zmęczonych rąk
czuwać nad ciepłem pieca by nie uległy zniszczeniu
cieszyć się smakiem wypieczonego chleba
dobro jest esencją odpowiedzialności
gdy wszystko wokół nas zadowala
daje poczucie spełnienia
napełnia błogim spokojem
pozwala wierzyć w równowagę
przychodzi niespodziewanie
duchowe lenistwo obojętności
ten stan uwielbienia własnych cnót
który otwiera na oścież bramy głupoty
gdy ta z ukrycia wyzwala nienawiść
wpuszcza siedem pieczęci wiarołomstwa
by nam odebrać wolność dzieci światłości
oby nam było niedobrze długo jak najdłużej
to co boli dziś jutro przestaje
za tydzień daje nadzieję
po roku budzi wdzięczność
po latach rodzi zaufanie
wypięta pierś do orderów
złowrogi zagłusza lament
przyjdą dni zdania sprawy
i nic nie będzie wtedy proste
gdy ciemność zewrze powieki
a światłość oślepi prawdą
niczym się zda co było ważkie
w proch się obrócą marzenia
w niwecz pójdą zbędne formy
miłość jasne wystawia rachunki
jak prosta jest jej zależność
gdy czyni co chce by jej uczynić
podglądamy siebie
jawnie z ukrycia
niezdolni do miłości
spragnieni kochania
zniewoleni sobą
wpatrzeni w przeszłość
stoimy w miejscu
czytając te same wiersze
przez lata
uwikłani w rzeczywistość pępka
podglądamy wszechświat
szukając Boga własnych wyobrażeń
a tak niewiele trzeba
aby stanąć twarzą w twarz
budować wieżowce aż pod nieba bramy
jeździć koleją szybko jak samolotem
zaglądać w okna wszechświata promami
klonować zwierzęta i może już ludzi
to nam przychodzi łatwo w dobie techniki
lecz coraz trudniej nam być dla ludzi
czasem który stanął w miejscu
wierszem co ma siłę wulkanu
wiarą która przemienia pragnienia
miłością bez której wszystko to runie
uśmiechem który zostaje najdłużej
gdyby głupotę obrać ze skórki
z warstw wielu jak u cebuli
dość szybko nam by się ukazała
cała jej postać nagiej prawdy
że bez naszego udziału
byłaby niepotrzebna nikomu
bezbożny staje się świat
w kolejnych dekadach najnowszej historii
czarne mundury
czerwone sztandary
tęczowe krawaty
choć sposób działania odmienny
źródło zostaje to samo
by być sytym osiągać sukcesy
i czerpać z postępu
zbawiać człowieka bez udziału Boga
oto prawdziwa droga nieprawości
niezmienni w miłości
jesteśmy gotowi zbawiać świat
który pierwej w niezmiennej głupocie
doprowadziliśmy ku przepaści
każdy w takim wymiarze
w jakim sam ulegał pokusom
by mieć znaczyć i dominować
i znowu głupota jest górą
gdy ktoś umiera przez zaniedbanie drugiego
lub własną poniesie śmierć przez swoje niedbalstwo
i co by nie mówić nie przestrzegać
zawsze się znajdzie ktoś gdy komuś zada cierpienie
a będzie winił Najwyższego że ślepy i niemy dopuścił
w tajemnicy przed światem
nieustannie tworzy się we mnie miłość
zależna od doświadczeń i zranień
powoli dojrzewa w wierze
niedoskonała aczkolwiek piękna
wyrazem uczuć do żony
pozwala zrozumieć Boży jej wymiar
z nową ikoną i starym nawykiem
bardziej niebezpieczna
ślepa i głucha jak zawsze
na styku życia i śmierci własnego narodu
ma siłę by świat pociągnąć w przepaść
światło rozprasza ciemność
jakie to proste zjawisko fizyczne
które każde dziecko zrozumie
gdy samo doświadczy
trudniej nam idzie w duchowym wymiarze
gdzie tajemnica jest większa
choć zjawisko podobne pozwala odczuwać więcej
im bliżej będziemy iść w stronę Światła
niestety w ciemności nie widać naszych uczynków
dlatego lubimy ukrywać własne odbicie
czerpiąc zyski różnego rodzaju
najtrudniej wychodzi się z własnych nałogów
manipulacja jak kłamstwo
jest dzieckiem przyczajonych żądz
lansuje poglądy rozbudza emocje
aby osiągnąć własny cel
władzę
w dobie internetu świat zgłupiał do reszty
zajmując się wszystkim unika prawdy
ulegając manipulacji spadkobierców bolszewi
ulega destrukcji na wielu poziomach
dając prawa mniejszościom zakłamuje odwieczność
fałszując historię usprawiedliwia następstwa
odcinając korzenie zapomina o prawie do życia
w dobie przepływu wszystkich informacji
jest nadzieja że uda się odkłamać kolorową rzeczywistość
nim wstanie słońce
i zaczniemy tworzyć nowy dzień
w tajemniczy sposób
dla nas nie zawsze zrozumiały
ani nawet dostrzegalny teraz
zjawia się On Pan pokory i miłości
w krótkim oddechu zmęczonego anioła
próbuje posprzątać wczorajszy bałagan duszy
wyprostować krzywizny zwątpienia
ciepłym tchnieniem nadziei
że są sprawy i daty które można naprawić
choć zmienić przeszłości się nie da
można zmienić myślenie
a to pierwszy krok do zbawienia
ważne i tak istotne
tak bardzo ważkie
znaczące i doniosłe
to nasze małe nic
skutecznie dzielące
zza muru obojętności
w plątaninie gestów
w zaślepieniu
uczy słowem zabijać wartości
czasami nic jest początkiem niewierności
własnym poglądom i wyznawanej wierze
dopiero potem codziennej miłości
nic jak nazwa wskazuje zmierza ku nicości
znamienne jest w nas oczekiwanie
by być kochanym zawsze i wszędzie
lecz ważniejsze jest w nas pragnienie
by kochać nieprzyjaciół swoich jak siebie
znamienna jest tajemnica krzyża w nas
jeszcze wczoraj tyle się działo
kilka słów za dużo
czasu zbyt mało
wiara wciąż w drodze
a miłość jak róża piękna z kolcami
czasem bolesna czasem łaskawa
tyle planów miała na przyszłość
a dziś już tylko cisza ta styczniowa
poraniona ostrzem głupoty
niczego nie zmieni
pamięć krótka wyzwoli emocje
ustawi kolejne zasieki
byśmy wybrali domy na piasku
wedle przewidzianego scenariusza
jaka wiara taka miłość tej ziemi i ludzi
z wiarą w opatrzność rzeczy małych
z nadzieją stającego się w nas dobra
z miłością w akcie woli i pragnienia
jestem obok niej
zmęczony codziennością przeróżnych czynności
starzeję się boleśnie
czując ciężar wielu otwartych wątków
coraz łatwiej się męczę
coraz trudniej podejść mi pod górę
coraz częściej odpoczywam
choć duch młody ciało nadwyrężone
pomimo przeciętności uciekających dni
jestem jej wierny ubogaceniem czasu
nawet gdy dobry Bóg nas upomina
wyraźnym zakrętem wspólnej drogi
to co przychodzi jest darem
niezmiennością Bożej opieki
zwykłym dodatkiem do wieczności
gdy przygasa światło
mrok zawęża widzenie
wprowadza niepokój
i zatrzymuje w pół drogi
rodzi osamotnienie
gdy przygasa światło
zostaje tylko słowo
odbite od ciemności
daje możliwość dojścia
tam gdzie chce mówiący
Wszystkie umieszczone prace są moją własnością.
Zezwalam na niekomercyjne rozpowszechnianie z podaniem autora.
Strona zrobiona w kreatorze stron internetowych WebWave