przypadkiem
obok na łące wśród trzepotu motyli
pośród pędzących autostrad
tu gdzie śmierć przychodzi o nie w czasie
i słowik radośnie wyśpiewuje trele
idzie sobie przypadek
szerokim łukiem zbiera żniwo
ciepłym dotykiem owiewa twarze
tego za uszy wyciągnie z bagna hipokryzji
tamtemu rozum przywróci przed śmiercią
on zmęczony nasz anioł stróż
idący przypadkiem w tę samą stronę co my